Miejsca:

Chiny (23) Kambodża (2) Katar (3) Tajlandia (6)

wtorek, 24 lipca 2012

Czas na jedzenie.

Zgodnie z tradycją podróżniczą pierwsze kroki kierujemy do McDonalda (żarcik zrozumiały dla kolegi Olszewskiego, którego z tego miejsca pozdrawiamy :) . W końcu na każdym krańcu świata ma smakować tak samo. W praktyce jedzenie jest prawie zimne, Big Mac smakuje dziwnie (chociaż podobnie do naszego), a chłodne frytki są dosyć podobne, ale nie takie same. Truskawkowy shake ma dorzucone fragmenty mandarynek lub czegoś pochodnego, dodatkowo nalali mi go przepełniając cały kubek. Całość kosztowała 38RMB, czyli chyba więcej niż w Polsce.


Liczyliśmy na darmowe wifi, ale wszystkie dostępne kierowały nas na strony logowania w języku chińskim, dlatego pomocna okazała się młoda kobieta siedząca ze swoim laptopem przy hamburgerze. 3 minuty, pomoc jeszcze jednej osoby z telefonem i dostaliśmy kod na 30 minut internetów. Zostały nam tylko pociągi G, czyli te najszybsze, udajemy się więc do kas w poszukiwaniu terminala do płatności kartą. W międzyczasie kupujemy jeszcze wodę mineralną. Zapobiegawczo biorę Neslte Drinking Water, hekate jakąś chińską "purified water for drinking". Jak się okazuje, dobrze zrobiłem, bo zawartość jej butelki ostro daje denaturatem i ciężko to pić.

Co ciekawe, na dolnym piętrze stacji do kas może podejść każdy. Na górnym trzeba przejść przez bramki bezpieczeństwa, a przy kupnie biletów okazać paszport. Znowu pomaga ktoś z koejki, płacimy 1110RMB za dwa bilety, a na pięty naciska nam kolejny dziarski chińczyk, który wciska pani z okienka swoje talony jeszcze zanim na dobre odbierzemy paragon. Nawet przez chwilę myślałem, że tak mu się spieszy, ale jak tylko odszedł oglądał swoje bilety przez dłuższą chwilę, a potem lustrował kolejkę i kolejnych kupujących bilety w tempie ekspresowym. Może to taka lokalna dyscyplina.

Przy wejściu na peron gigantyczny tłum, przechodzimy po raz kolejny przez bramki bezpieczeństwa, ponownie sprawdzają nam paszporty. To już 3 raz dnia dzisiejszego, ale widać kontrola przede wszystkim. Wsiadamy do pociągu, a urocza stewardessa pokazuje nam miejsca. Tak zaczyna się kilkugodzinna podróż do Szanghaju.

Wyjazd z Pekinu Południe





3 komentarze:

  1. Pozdrawiam również! Zaskoczony jestem, że żarełko w Mc'u nie smakuje tak samo.
    Fajnie wszystko opisujecie, tylko nie poświęcajcie czasami zbyt wiele czasu na blog'a kosztem życia towarzyskiego, etc. Choć pewnie piszecie w podróżach. Jaki dystans pokonaliście do tego Szanghaju i ile trwała podróż?

    OdpowiedzUsuń
  2. Piszemy coś głównie w podróży, a do netu wrzucamy jak go mamy :) czyli głównie przed snem u naszych hostów. Trasa do Szanghaju to ok 1200-1300 km i pociąg jedzie równe 5h : 30 minut. Opóźnienie na całej trasie wyniosło poniżej minuty :)

    OdpowiedzUsuń
  3. monia: ja piernicze, ta fotka z dworca wygląda kosmicznie. zazdro!

    OdpowiedzUsuń